środa, 9 grudnia 2015

Powrót ^.^

Wróciłam do was :3

Boję się, że zapeszę tą notką, ale chcę wam przekazać, że wszystko już w porządku. Jeśli można to tak nazwać. Chcę wytrwać na Anie, bez napadów, przynajmniej do świąt. Potem przejdę na zdrowe odżywianie. Muszę trochę schudnąć, mam dość tego stania w miejscu. Proszę was o jakieś komentarze, nic tak nie motywuje ^^


czwartek, 3 grudnia 2015

Hejka.

Ehh kochane, znowu wróciłam do zdrowego odżywiania. I znowu się na tym radośnie przejechałam. Błagam, doradźcie mi co mam ze sobą zrobić. Już się na prawdę poddaję. To zdrowe odżywianie nic nie daje, a na anie nie potrafię wytrzymać, bo ona też nie daje afektów, poza tym bardzo boję się popaść w anoreksję. Chociaż po części chcę być do cholery atrakcyjna! Błagam, pomocy~


środa, 25 listopada 2015

Powrót!

Ohayoo!


Wracam do was kochani, wracam do Any :3 Jeszcze sama nie wiem co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli. Tylko proszę o wasze wsparcie ^.^ Ta notka jest bardzo krótka, ale w mojej głowie znajdują się aktualnie miliony myśli. Kocham was i już więcej nie opuszczę c: 


wtorek, 24 listopada 2015

Hejka kochani.

Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Wchodziłam na ten blog prawie codziennie, to nie tak, że o was zapomniałam. Nie wiedziałam już co mam robić. Dalej nie wiem. Poszła w stronę zdrowego odżywiania. Utyłam. Już przed tym przejściem mi się nie układało i ważyłam 75 kg. Przed przejściem na Anę ważyłam 84 i wyglądałam jak krowa. Boję się co będzie dalej. Jeśli znowu wrócę do wagi początkowej to sobie coś zrobię.Wiem, że nie mam prawa już do was pisać ani tym bardziej was przepraszać. Odeszłam bez żadnego słowa wyjaśnienia. Jest mi cholernie wstyd. Zdrowe odżywianie nie jest moją bajką, ale boję się wracać do Any. Już z tego wyszłam i byłam bardzo szczęśliwa. Oczywiście do czasu zanim kilogramy zaczęły rosnąć. Tak bardzo się boję. Nie mam pojęcia co dalej robić. Dlatego proszę was o radę. Pomóżcie mi, bo sama się już pogubiłam. Sama nie wiem czego tak naprawdę chcę, po prostu mam nadzieję na lepszą sylwetkę i szczęśliwe życie.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Nadzieja

Hejka.

Dzisiaj było bardzo dobrze. Dawno nie miałam tak fajnego dnia. Zjadłam tylko dlatego, bo nie chciałam mieć znów głodówki. Dobra konkrety:

Bilans:

Jedna mała brzoskwinia, 3 herbatki spalające, 3 szklanki octu jabłkowego z wodą, może jeszcze wypiję zieloną herbatę.

Podsumowując: około 35 kcal

Ćwiczenia:

*100 brzuszków
*100 pajacyków
*100 skłonów
*inne 4 ćwiczenia na nogi (każde miało 5 serii po 10 powtórzeń)
*ćwiczenia na ręce z 2 litrowymi butelkami wody
*spacer

Dawno tyle nie ćwiczyłam. Oby tak dalej. Trzymam za was kciuki i dziękuję, że jesteście ze mną. Osiągniemy nasz cel!




wtorek, 4 sierpnia 2015

Fatalnie.

Witajcie kochane.

Dzisiaj była masakra. Nie chce nawet was przestraszyć więc bilansu nie dodam. Nocowałam u przyjaciółki, a jej babcia wcisnęła w nas śniadanie i obiad. Potem wyszłyśmy na miasto. Co dalej chyba same się domyślacie. Jest mi tak cholernie wstyd. Nie mam już siły. Nawet nie chodzi i Anę, tylko o wszystko. Jestem taka żałosna, serio. Zaczęłam unikać ludzi, bo są okropni i fałszywi. W podstawówce byłam tak strasznie dziwna i brzydka, że większość osób ze mnie cisnęło. Desperacko trzymałam się dwóch dziewczyn, ale gdy teraz na to patrzę, to była tylko iluzja koleżeństwa. Wykorzystywały mnie, obgadywały i nigdy nie mogłam na nich polegać. "Przyjaciele tylko z nazwy". Nawet nie chciały zrobić sobie ze mną głupiego zdjęcia koleżeńskiego. W podstawówce byłam tak odstająca od reszty, że gdy o tym teraz myślę, w sensie o moim zachowaniu, to aż mi wstyd. Od zawsze miałam kompleksy i uważałam się za coś gorszego od śmiecia. Starałam się przypodobać innym, zresztą z marnym skutkiem. Starałam się wzbudzić sympatię innych za wszelką cenę. Wiem, to żałosne. Cała podstawówka była żałosna. Nie miałam ani jednej prawdziwej przyjaciółki. Znaczy oczywiście, miałam koleżanki, ale rozstawałyśmy się po jakimś czasie. Od przedszkola miałam jedną przyjaciółkę, Kamilę (imię zmienione). Mój ojciec zabronił się nam zadawać, bo stwierdził, że to nie odpowiednie towarzystwo czy coś (byłyśmy w przedszkolu, ale szczegół). Mama była po mojej stronie i pozwalała nam na kontakty. Wszystko zaczęło się psuć gdy w podstawówce dostałyśmy się do innych klas. Dalej spędzałyśmy razem czas, ale to już nie to co kiedyś. Około roku temu nasz kontakt urwał się całkowicie. Ja go zakończyłam, bo różniłyśmy się pod każdym względem. Nie miałyśmy nawet wspólnych tematów. W trzeciej podstawówce moja klasa się rozpadła. Stworzyli na jej miejsce sportową, więc nas rozesłali do innych. W 1-3 miałam jeszcze inną koleżankę. Heh, powtórzę, żałosne. Wykorzystywała mnie na każdym kroku. Kolegowałyśmy się około 6 lat i teraz nie utrzymujemy kontaktu. Ewentualnie powiemy sobie "cześć" na ulicy. Innych porażek towarzyskich nie będę opisywać, bo jest ich dość sporo. Na wycieczkach zawsze się ze mnie śmiali. Przyznam bez bicia, ubierałam się okropnie, była jeszcze grubsza niż teraz, robiłam z siebie idiotkę i nie rozumiałam, że ludzie mają ze mnie ubaw. Zrozumiałam to, gdy dokuczali mi całą szóstą klasę. Przychodzili na każdej przerwie i mnie zaczepiali. Bywało tak, że spędzałam przerwy chowając się w łazience. Oczywiście nikomu o tym nie mówiłam. Starałam się być silna czy coś. Gówno prawda, po prostu się wstydziłam. Byłam taka pospolita, nie miałam żadnego hobby. Z utęsknieniem czekałam na koniec tych męczarni. W szkole krążyły o mnie różne plotki. Byłam pośmiewiskiem, nie ukrywam. Teraz za wszelką cenę chcę zamknąć za sobą ten rozdział. Nawet mi się udaję, chociaż nie mogę spojrzeć w twarz większości ludzi. Gdy przyszła pora wybierać gimnazjum, postanowiłam uczęszczać do tego na drugim końcu miasta. Obiecałam sobie odciąć się od starych czasów i zacząć na czysto. Na początku oczywiście nikt mnie nie lubił, jakżeby inaczej. Tym razem nie starałam się im przypodobać, o nie, robiłam coś zupełnie odwrotnego. Starałam się udawać, że nie istnieję. Gdy czekałyśmy na wf w szatni siedziałam na zewnątrz pod ścianą. Zmieniałam buty gdy większość już poszła do domu. Nie odzywałam się do nikogo i żyłam w ciągłym stresie. No cóż, w małym miasteczku plotki szybko się rozchodzą. Gdy w mojej nowej klasie dowiedzieli się jaka byłam wcześniej. Szkoda gadać. Wiele razy miałam łzy w oczach. Dodajmy do tego trzy operacje. Trzecią miałam w gimnazjum. Dziewczyny śmiały się, że jestem teraz niepełnosprawna, a to był tylko lekki zabieg na kolana. Gdzieś w połowie semestru zakolegowałam się z jedną z dziewczyn, które mi dokuczały, będę ją nazywać Asia. Od niej dowiedziałam się, że to Kamila powiedziała, żeby mnie unikać. Wow, mój ojciec wreszcie miał w czymś rację. Z Asią zaprzyjaźniłam się bardzo mocno. Robiłam wszystko o co mnie poprosiła, tolerowałam, że zadawała się z tymi dziewczynami i potrafiła śmiać mi się prosto w twarz. Przyznam szczerze, że narobiłam mi bardzo dużo problemów. Jedyna dobra strona tego jest taka, że to ona powiedziałam mi o Anie, oczywiście wyśmiewając się z nas. Spędziłam noc czytając różne blogi. Przekonałam się do bycia motylkiem dopiero w drugiej gimnazjum. Wróćmy do początku, do tych dwóch dziewczyn, którym usługiwałam. Nazwę je Kasia i Monika. Z Kasią utrzymywałam dalej kontakt, nasze relacje się trochę polepszyły. Z Moniką byłam pokłócona i nie odzywałyśmy się do siebie prawie rok. Kasia była zazdrosna o Asię i to dość mocno. Ciągle nastawiała mnie przeciwko niej, ale oczywiście miała rację. Raz na jakiś czas przeglądałam na oczy i widziałam jaka naprawdę jest Aśka. Później się z nią godziłam. Takie błędne koło. Pod koniec pierwszej klasy miałam już serdecznie dość. Moje życie było porażką, nie oszukujmy się. Gimnazjum nie cieszyło się dobrą sławą, więc mama przeniosła mnie do tego koło domu. Na początku strasznie panikowałam, szczególnie kiedy dowiedziałam się, że mam być w klasie z Moniką. Potem doszłam do wniosku, że gorzej i tak nie będzie. Moja przyjaźń z Kasią była coraz lepsza, chociaż ciągle nie mogłam polegać na niej całkowicie. W nowej szkole Monika mi pomogła. Na początku robiła to dla żartów, ale z czasem dołączyłam do małej grupki dziewczyn.. Chodziłyśmy razem na miasto i w ogóle, ale to też nie byłą przyjaźń. W pewnym momencie nagle się na mnie obraziły i niszczyły moje kontakty z dziewczynami z innych klas. Teraz jest dobrze, jeżeli można to tak nazwać. W klasie rozmawiam z każdym, nikt mi nie dokucza, pomagamy sobie wzajemnie. Od początku roku nikt nie spojrzał na mnie krzywo. Momentami serio czułam się szczęśliwa. Momentami. Z dziewczynami dalej się kolegujemy. Kasia jest moją najlepszą przyjaciółką, chociaż dzisiaj się z nią pokłóciłam. Miałyśmy jechać do mnie na wieś, bo ona dopiero wróciła z wakacji. Powiedziała, że w piątek musi być już z powrotem. Poprosiłam mamę, żeby ją odwiozła, ale to się kompletnie nie opłaca. Przejazd ze wsi do domu kosztuje koło 60 zł. Mama powiedziała, że da jej na autobus i wróci sama. Przystanek znajduję się jakiś kilometr od jej domu. Zgodziła się i wszystko fajnie,a gdy jej napisałam, żeby była gotowa na dziesiątą, to mi oznajmiła, że nie jedzie. Narobiłam takiego zamieszania w domu, żeby mogła z nami jechać, a ona teraz mi spokojnie oznajmia, że ma to w dupie. To już nie pierwsza podobna sytuacja. Pokłóciłam się z nią, ale teraz do mnie napisała i pewnie chce się pogodzić. Nie wiem co mam zrobić, więc cieszę się, że jutro wyjeżdżam. Podsumowując tę głupią, długą i żałosną historię mojego życia, bardzo się zmieniłam. Pokochałam czytać książki. Cały dzień mogę oglądać anime lub dramy. Przeważnie słucham k-popu. Ogólnie zakochana w Azji. Zmieniłam się tak między innymi dzięki Anie. To dzięki wam motylki nabrałam pewności siebie i znalazłam hobby. Nie czuję się już, jakbym nigdzie nie pasowała. Wolę spędzać czas we własnym towarzystwie, jednak zawsze miło jest mieć kogoś, z kim można się spotkać. Boże, przepraszam, że musiałyście to czytać. Sama nie wiem czemu to napisałam. Po prostu mam doła. Cóż taka jestem, pewnie dzięki tej notce stracę kilku czytelników, ale mam nadzieję, że nie jesteście tacy płytcy. Kocham was i trzymam kciuki. :*

niedziela, 2 sierpnia 2015

Koniec opierdalania!

Hejka.

Bilans dzisiaj to jedna zupka chińska. Wczoraj też było słabo. Miałam już iść na tą dietę owocową, ale  oczywiście dowiedziałam się o tych "Smakach Azji" w Biedronce. Nie umiałam się powstrzymać :/ . Uwielbiam Japonię oraz Koreę. Dobra, zjadłam co chciałam, teraz trzeba pokutować. Jutro idę bez żadnych potknięć. Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio idzie mi okropnie. Dobra, nie poddaję się. Muszę pozbyć się tego ohydnego tłuszczu. Trzymajcie kciuki. Liczę na wasze komentarze :* . Postaram się wstawiać notki częściej. <3 Uda się nam wszystkim!