środa, 9 grudnia 2015

Powrót ^.^

Wróciłam do was :3

Boję się, że zapeszę tą notką, ale chcę wam przekazać, że wszystko już w porządku. Jeśli można to tak nazwać. Chcę wytrwać na Anie, bez napadów, przynajmniej do świąt. Potem przejdę na zdrowe odżywianie. Muszę trochę schudnąć, mam dość tego stania w miejscu. Proszę was o jakieś komentarze, nic tak nie motywuje ^^


czwartek, 3 grudnia 2015

Hejka.

Ehh kochane, znowu wróciłam do zdrowego odżywiania. I znowu się na tym radośnie przejechałam. Błagam, doradźcie mi co mam ze sobą zrobić. Już się na prawdę poddaję. To zdrowe odżywianie nic nie daje, a na anie nie potrafię wytrzymać, bo ona też nie daje afektów, poza tym bardzo boję się popaść w anoreksję. Chociaż po części chcę być do cholery atrakcyjna! Błagam, pomocy~


środa, 25 listopada 2015

Powrót!

Ohayoo!


Wracam do was kochani, wracam do Any :3 Jeszcze sama nie wiem co z tego wyjdzie, ale jestem dobrej myśli. Tylko proszę o wasze wsparcie ^.^ Ta notka jest bardzo krótka, ale w mojej głowie znajdują się aktualnie miliony myśli. Kocham was i już więcej nie opuszczę c: 


wtorek, 24 listopada 2015

Hejka kochani.

Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam. Wchodziłam na ten blog prawie codziennie, to nie tak, że o was zapomniałam. Nie wiedziałam już co mam robić. Dalej nie wiem. Poszła w stronę zdrowego odżywiania. Utyłam. Już przed tym przejściem mi się nie układało i ważyłam 75 kg. Przed przejściem na Anę ważyłam 84 i wyglądałam jak krowa. Boję się co będzie dalej. Jeśli znowu wrócę do wagi początkowej to sobie coś zrobię.Wiem, że nie mam prawa już do was pisać ani tym bardziej was przepraszać. Odeszłam bez żadnego słowa wyjaśnienia. Jest mi cholernie wstyd. Zdrowe odżywianie nie jest moją bajką, ale boję się wracać do Any. Już z tego wyszłam i byłam bardzo szczęśliwa. Oczywiście do czasu zanim kilogramy zaczęły rosnąć. Tak bardzo się boję. Nie mam pojęcia co dalej robić. Dlatego proszę was o radę. Pomóżcie mi, bo sama się już pogubiłam. Sama nie wiem czego tak naprawdę chcę, po prostu mam nadzieję na lepszą sylwetkę i szczęśliwe życie.

czwartek, 13 sierpnia 2015

Nadzieja

Hejka.

Dzisiaj było bardzo dobrze. Dawno nie miałam tak fajnego dnia. Zjadłam tylko dlatego, bo nie chciałam mieć znów głodówki. Dobra konkrety:

Bilans:

Jedna mała brzoskwinia, 3 herbatki spalające, 3 szklanki octu jabłkowego z wodą, może jeszcze wypiję zieloną herbatę.

Podsumowując: około 35 kcal

Ćwiczenia:

*100 brzuszków
*100 pajacyków
*100 skłonów
*inne 4 ćwiczenia na nogi (każde miało 5 serii po 10 powtórzeń)
*ćwiczenia na ręce z 2 litrowymi butelkami wody
*spacer

Dawno tyle nie ćwiczyłam. Oby tak dalej. Trzymam za was kciuki i dziękuję, że jesteście ze mną. Osiągniemy nasz cel!




wtorek, 4 sierpnia 2015

Fatalnie.

Witajcie kochane.

Dzisiaj była masakra. Nie chce nawet was przestraszyć więc bilansu nie dodam. Nocowałam u przyjaciółki, a jej babcia wcisnęła w nas śniadanie i obiad. Potem wyszłyśmy na miasto. Co dalej chyba same się domyślacie. Jest mi tak cholernie wstyd. Nie mam już siły. Nawet nie chodzi i Anę, tylko o wszystko. Jestem taka żałosna, serio. Zaczęłam unikać ludzi, bo są okropni i fałszywi. W podstawówce byłam tak strasznie dziwna i brzydka, że większość osób ze mnie cisnęło. Desperacko trzymałam się dwóch dziewczyn, ale gdy teraz na to patrzę, to była tylko iluzja koleżeństwa. Wykorzystywały mnie, obgadywały i nigdy nie mogłam na nich polegać. "Przyjaciele tylko z nazwy". Nawet nie chciały zrobić sobie ze mną głupiego zdjęcia koleżeńskiego. W podstawówce byłam tak odstająca od reszty, że gdy o tym teraz myślę, w sensie o moim zachowaniu, to aż mi wstyd. Od zawsze miałam kompleksy i uważałam się za coś gorszego od śmiecia. Starałam się przypodobać innym, zresztą z marnym skutkiem. Starałam się wzbudzić sympatię innych za wszelką cenę. Wiem, to żałosne. Cała podstawówka była żałosna. Nie miałam ani jednej prawdziwej przyjaciółki. Znaczy oczywiście, miałam koleżanki, ale rozstawałyśmy się po jakimś czasie. Od przedszkola miałam jedną przyjaciółkę, Kamilę (imię zmienione). Mój ojciec zabronił się nam zadawać, bo stwierdził, że to nie odpowiednie towarzystwo czy coś (byłyśmy w przedszkolu, ale szczegół). Mama była po mojej stronie i pozwalała nam na kontakty. Wszystko zaczęło się psuć gdy w podstawówce dostałyśmy się do innych klas. Dalej spędzałyśmy razem czas, ale to już nie to co kiedyś. Około roku temu nasz kontakt urwał się całkowicie. Ja go zakończyłam, bo różniłyśmy się pod każdym względem. Nie miałyśmy nawet wspólnych tematów. W trzeciej podstawówce moja klasa się rozpadła. Stworzyli na jej miejsce sportową, więc nas rozesłali do innych. W 1-3 miałam jeszcze inną koleżankę. Heh, powtórzę, żałosne. Wykorzystywała mnie na każdym kroku. Kolegowałyśmy się około 6 lat i teraz nie utrzymujemy kontaktu. Ewentualnie powiemy sobie "cześć" na ulicy. Innych porażek towarzyskich nie będę opisywać, bo jest ich dość sporo. Na wycieczkach zawsze się ze mnie śmiali. Przyznam bez bicia, ubierałam się okropnie, była jeszcze grubsza niż teraz, robiłam z siebie idiotkę i nie rozumiałam, że ludzie mają ze mnie ubaw. Zrozumiałam to, gdy dokuczali mi całą szóstą klasę. Przychodzili na każdej przerwie i mnie zaczepiali. Bywało tak, że spędzałam przerwy chowając się w łazience. Oczywiście nikomu o tym nie mówiłam. Starałam się być silna czy coś. Gówno prawda, po prostu się wstydziłam. Byłam taka pospolita, nie miałam żadnego hobby. Z utęsknieniem czekałam na koniec tych męczarni. W szkole krążyły o mnie różne plotki. Byłam pośmiewiskiem, nie ukrywam. Teraz za wszelką cenę chcę zamknąć za sobą ten rozdział. Nawet mi się udaję, chociaż nie mogę spojrzeć w twarz większości ludzi. Gdy przyszła pora wybierać gimnazjum, postanowiłam uczęszczać do tego na drugim końcu miasta. Obiecałam sobie odciąć się od starych czasów i zacząć na czysto. Na początku oczywiście nikt mnie nie lubił, jakżeby inaczej. Tym razem nie starałam się im przypodobać, o nie, robiłam coś zupełnie odwrotnego. Starałam się udawać, że nie istnieję. Gdy czekałyśmy na wf w szatni siedziałam na zewnątrz pod ścianą. Zmieniałam buty gdy większość już poszła do domu. Nie odzywałam się do nikogo i żyłam w ciągłym stresie. No cóż, w małym miasteczku plotki szybko się rozchodzą. Gdy w mojej nowej klasie dowiedzieli się jaka byłam wcześniej. Szkoda gadać. Wiele razy miałam łzy w oczach. Dodajmy do tego trzy operacje. Trzecią miałam w gimnazjum. Dziewczyny śmiały się, że jestem teraz niepełnosprawna, a to był tylko lekki zabieg na kolana. Gdzieś w połowie semestru zakolegowałam się z jedną z dziewczyn, które mi dokuczały, będę ją nazywać Asia. Od niej dowiedziałam się, że to Kamila powiedziała, żeby mnie unikać. Wow, mój ojciec wreszcie miał w czymś rację. Z Asią zaprzyjaźniłam się bardzo mocno. Robiłam wszystko o co mnie poprosiła, tolerowałam, że zadawała się z tymi dziewczynami i potrafiła śmiać mi się prosto w twarz. Przyznam szczerze, że narobiłam mi bardzo dużo problemów. Jedyna dobra strona tego jest taka, że to ona powiedziałam mi o Anie, oczywiście wyśmiewając się z nas. Spędziłam noc czytając różne blogi. Przekonałam się do bycia motylkiem dopiero w drugiej gimnazjum. Wróćmy do początku, do tych dwóch dziewczyn, którym usługiwałam. Nazwę je Kasia i Monika. Z Kasią utrzymywałam dalej kontakt, nasze relacje się trochę polepszyły. Z Moniką byłam pokłócona i nie odzywałyśmy się do siebie prawie rok. Kasia była zazdrosna o Asię i to dość mocno. Ciągle nastawiała mnie przeciwko niej, ale oczywiście miała rację. Raz na jakiś czas przeglądałam na oczy i widziałam jaka naprawdę jest Aśka. Później się z nią godziłam. Takie błędne koło. Pod koniec pierwszej klasy miałam już serdecznie dość. Moje życie było porażką, nie oszukujmy się. Gimnazjum nie cieszyło się dobrą sławą, więc mama przeniosła mnie do tego koło domu. Na początku strasznie panikowałam, szczególnie kiedy dowiedziałam się, że mam być w klasie z Moniką. Potem doszłam do wniosku, że gorzej i tak nie będzie. Moja przyjaźń z Kasią była coraz lepsza, chociaż ciągle nie mogłam polegać na niej całkowicie. W nowej szkole Monika mi pomogła. Na początku robiła to dla żartów, ale z czasem dołączyłam do małej grupki dziewczyn.. Chodziłyśmy razem na miasto i w ogóle, ale to też nie byłą przyjaźń. W pewnym momencie nagle się na mnie obraziły i niszczyły moje kontakty z dziewczynami z innych klas. Teraz jest dobrze, jeżeli można to tak nazwać. W klasie rozmawiam z każdym, nikt mi nie dokucza, pomagamy sobie wzajemnie. Od początku roku nikt nie spojrzał na mnie krzywo. Momentami serio czułam się szczęśliwa. Momentami. Z dziewczynami dalej się kolegujemy. Kasia jest moją najlepszą przyjaciółką, chociaż dzisiaj się z nią pokłóciłam. Miałyśmy jechać do mnie na wieś, bo ona dopiero wróciła z wakacji. Powiedziała, że w piątek musi być już z powrotem. Poprosiłam mamę, żeby ją odwiozła, ale to się kompletnie nie opłaca. Przejazd ze wsi do domu kosztuje koło 60 zł. Mama powiedziała, że da jej na autobus i wróci sama. Przystanek znajduję się jakiś kilometr od jej domu. Zgodziła się i wszystko fajnie,a gdy jej napisałam, żeby była gotowa na dziesiątą, to mi oznajmiła, że nie jedzie. Narobiłam takiego zamieszania w domu, żeby mogła z nami jechać, a ona teraz mi spokojnie oznajmia, że ma to w dupie. To już nie pierwsza podobna sytuacja. Pokłóciłam się z nią, ale teraz do mnie napisała i pewnie chce się pogodzić. Nie wiem co mam zrobić, więc cieszę się, że jutro wyjeżdżam. Podsumowując tę głupią, długą i żałosną historię mojego życia, bardzo się zmieniłam. Pokochałam czytać książki. Cały dzień mogę oglądać anime lub dramy. Przeważnie słucham k-popu. Ogólnie zakochana w Azji. Zmieniłam się tak między innymi dzięki Anie. To dzięki wam motylki nabrałam pewności siebie i znalazłam hobby. Nie czuję się już, jakbym nigdzie nie pasowała. Wolę spędzać czas we własnym towarzystwie, jednak zawsze miło jest mieć kogoś, z kim można się spotkać. Boże, przepraszam, że musiałyście to czytać. Sama nie wiem czemu to napisałam. Po prostu mam doła. Cóż taka jestem, pewnie dzięki tej notce stracę kilku czytelników, ale mam nadzieję, że nie jesteście tacy płytcy. Kocham was i trzymam kciuki. :*

niedziela, 2 sierpnia 2015

Koniec opierdalania!

Hejka.

Bilans dzisiaj to jedna zupka chińska. Wczoraj też było słabo. Miałam już iść na tą dietę owocową, ale  oczywiście dowiedziałam się o tych "Smakach Azji" w Biedronce. Nie umiałam się powstrzymać :/ . Uwielbiam Japonię oraz Koreę. Dobra, zjadłam co chciałam, teraz trzeba pokutować. Jutro idę bez żadnych potknięć. Nie wiem co się dzieje, ale ostatnio idzie mi okropnie. Dobra, nie poddaję się. Muszę pozbyć się tego ohydnego tłuszczu. Trzymajcie kciuki. Liczę na wasze komentarze :* . Postaram się wstawiać notki częściej. <3 Uda się nam wszystkim!




czwartek, 30 lipca 2015

Pomysł na nową dietę!

Siemka! :)


Jak wiecie z poprzedniego posta, ostatnio nie szło mi jakoś specjalnie. Spokojnie! Nieźle się za to ukarałam :/ . Odmówiłam dwutygodniowego wyjazdy do Bułgarii. Spędzę resztę wakacji w domu... No cóż, należało mi się. Wróćmy do konkretów, myślałam nad dietą owocową. Wiem, że nie brzmi to jakoś super, ale podobno daje dobre efekty. Zamierzam spędzić na tej diecie od 5-7 dni. Można jeść tylko i wyłącznie owoce. Ja, żeby uniknąć jojo, będę stosować dodatkowo ocet jabłkowy. Jeszcze wraca moja koleżanka i pewnie będzie chciała iść na jakieś żarcie... Dam radę! Najwyżej się jakoś wykręcę. A wracając do diety, ćwiczyć będę codziennie i tym razem dokładnie trzymać się zasad. Proszę o komentarze, chciałabym poznać wasze zdanie na ten temat. Czy powinnam w ogóle zaczynać dietę? Co o niej myślicie?  Ile powinna trwać? Czy ważyć się codziennie, czy w dzień rozpoczęcia diety i dzień po zakończeniu? Dietę zaczynam jutro :) . Mam nadzieję, że mi się uda. Liczę na waszą pomoc :* .


czwartek, 23 lipca 2015

Żyję! :*

Witajcie kochani!


Przepraszam, że nie wcześniej nie dodawałam  żadnej notki. Wyniki nie były jakoś specjalnie zadowalające, poza tym nie zawsze miałam dostęp do internetu. Teraz postaram się dodawać notki ale nie wiem jak to będzie. Systematycznie pojawią się dopiero od 1 września. Kocham i wierzę w was <3





wtorek, 16 czerwca 2015

Hejka


Przepraszam, że notki są nieregularne. Nie mam czasu prawie na nic. Spokojnie nie nawalam.

Bilans:

Śniadanie: 2 chrupkie z pomidorem ~ 45 kcal
II Śniadanie: 3 chrupkie ~ 57 kcal
Obiad: 2 lekkie z pomidorem ~ 50 kcal
Podwieczorek: 2 lekkie z pomidorem ~ 50 kcal
Kolacja: mały kawałek arbuza ~ 15 kcal

Podsumowanie: 217 kcal :)


Ćwiczenia:

* wf
* 20 min jazdy rowerem

Tak, wiem, powinnam więcej ćwiczyć...


Kocham i życzę powodzenia <3





piątek, 12 czerwca 2015

Siemka!

Dzisiaj było ciężko się powstrzymać, ale dałam radę. :*

Bilans:

Śniadanie: 3 chrupkie z ogórkiem ~ 70 kcal
II Śniadanie: 3 chrupkie ~ 57 kcal
Obiad: jajko ~ 78 kcal
Podwieczorek: jabłko i pół kostki czekolady ~ 100 kcal
Kolacja: nic

Podsumowanie: 305 kcal :)

Trochę słabo, no ale cóż.

Ćwiczenia:

*godzinna tańca
*spacer
*podskoki
* 15 minut biegania :)


Zawaliłam ten bilans. Trudno, stało się. Oby wam szło dobrze. Trzymam kciuki :*





środa, 10 czerwca 2015

Hejka!

Bilans:


Śniadanie: 2 chrupkie z ogórkiem ~ 45 kcal
II Śniadanie: nic
Obiad: sałatka ~  20 kcal
Podwieczorek: pierożek z kapustą i grzybami ~ 65 kcal
Kolacja: pierożek z kapustą i grzybami ~ 65 kcal


Podsumowanie: 195 kcal :)


* 125 minutowy spacer


Pozdrawiam :* Damy radę! Musimy dać <3





wtorek, 9 czerwca 2015

Hej, hej!

Nie będę zanudzać, więc przejdę od razu do rzeczy:

Bilans:

Śniadanie: 2 chrupkie z ogórkiem ~ 46 kcal
II Śniadanie: 1 chrupkie ~ 19 kcal
Obiad: gotowane jajko ~78 kcal
Podwieczorek: nic
Kolacja: 3 chrupkie z ogórkiem ~ około 67 kcal

Podsumowanie: 210 kcal :)

Wiem, że nie powinnam jeść tyle chrupkiego, bo mi się przeje, ale jest takie dobre <3

Ćwiczenia:

*ćwiczenia na wf
* 2 godzinny spacer

Pozdrawiam i życzę motywacji oraz wielu sukcesów. Pamiętajcie, że już zaraz wakacje! 




poniedziałek, 8 czerwca 2015

Siemka!


Diety nie zawaliłam, ale to nie moje klimaty. Przerwałam ją. Teraz będę jadła poniżej 400 kcal. 

Bilans:


Śniadanie: wafel ryżowy ~ 35 kcal
II Śniadanie: wafel ryżowy ~ 35 kcal
Obiad: 3 chrupkie ~ 57 kcal
Podwieczorek: pół jabłka i pół marchewki ~ około 70 kcal
Kolacja: 4 chrupkie ~ 76 kcal

Podsumowanie: 273 kcal :)


Ćwiczenia:

*30 minut jazdy rowerem
* nording walking 30 minut


Pozdrawiam i trzymam kciuki :*





środa, 3 czerwca 2015

Hejka, hejka


Od dzisiaj zaczęłam " Skinny Girl  Diet". Dieta jest mało wymagająca i dobra na początek lub po długiej przerwie.

 

Bilansu nie wstawię, bo nic jeszcze nie zjadłam. Wyjeżdżam dzisiaj na wieś do niedzieli. Po powrocie wstawię notkę ze wszystkimi bilansami. Dam radę, dieta nie jest ciężka do zrealizowania. Trzymajcie się ślicznotki, będzie dobrze! :*







wtorek, 2 czerwca 2015

Hejka!


Dzisiaj było bardzo fajnie. Pomijając brak ćwiczeń...

Bilans:

Śniadanie: nic
II Śniadanie: nic
Obiad: z jakieś 5 gum do żucia ~ około 30 kcal
Podwieczorek: nic
Kolacja: nic

Podsumowanie: 30 kcal :)


Ćwiczenia


*brak

Taka krótka notka dzisiaj. Jutro spróbuję nic nie jeść, ale co będzie, to będzie. Kocham was i trzymam kciuki :*





poniedziałek, 1 czerwca 2015

Siemka!


Sama nie wiem co myśleć o dzisiejszym dniu. Sami to oceńcie:

Bilans:


Śniadanie: nic
II Śniadanie: nic
Obiad: Ćwiartka arbuza ~ około 150 kcal myślę, że nie więcej
Podwieczorek: nic
Kolacja: nic

Podsumowanie: 150 kcal :)


Ćwiczenia:


* 20 minut na rowerze ~ 140 kcal 


Podsumowanie: 140 kcal mniej :)




Damy radę. Wierzę w nas wszystkie. Trzymajcie się chudzinki :*







niedziela, 31 maja 2015

Kochane!


Tak cholernie was przepraszam po raz 76432657. Podczas wycieczki nie było nawet mowy o głodówce. Nauczyciele chodzili wokół stołów i sprawdzali, czy zjadłeś wszystko. To było bardzo żałosne. Obecność na posiłkach oczywiście obowiązkowa. W autokarze mogłam nie jeść, ale nie miałam siły. Przekąski chodziły między ludźmi i każdy się częstował. Co wieczór do 3.00 jakieś spotkania w pokojach. Gdy miałam wyjeżdżać, byłam zaopatrzona tylko w wafle ryżowe. Gdy się obudziłam -cały plecak jedzenia. Wiem, że to żadne usprawiedliwienie. Czuję do siebie pogardę. Przepraszam, że wczoraj nie wstawiłam notki, po prostu nie chciałam was po raz kolejny zawieść. Bałam się waszej reakcji. Myślałam nawet o usunięciu bloga, ale to byłoby tchórzostwo. Nie poddam się. Ostatnio nie miałam żadnej motywacji. Gdy ktoś mnie czymś częstował, starałam się odmawiać. W szkole nie jadłam nic, a gdy wracałam do domu były napady. Tłumaczyłam wtedy sobie, iż i tak do wakacji nie uda mi się schudnąć, nieważne co bym robiła, że bycie grubasem nie jest takie złe. Wszystko to było jednym wielkim kłamstwem i kulawym usprawiedliwieniem lenistwa oraz głupoty. Dam radę schudnąć do wakacji, chociaż trochę. Ostatnio się ważyłam i znów wróciłam do wagi początkowej. Męczyłam się długo, by schudnąć, a bardzo szybko to nadrobiłam. Nie będę was więcej dołować. Nie usunę bloga, chcę być dla was inspiracją. Na razie słabo mi to wychodzi, ale od teraz będzie o wiele lepiej. Żadnych pustych obietnic. Trudno żyć z Aną, gdy wszyscy wokół ciebie żrą jak prosiaki. Pewnie macie ten sam problem, dlatego pomyślałam, że podam wam moje GG. Popiszę z każdym. Możecie prosić mnie o wsparcie. Będziemy oparciem dla siebie wzajemnie. Bardzo mi na was zależy.

 Mój numer GG to: 49334755

Piszcie o każdej porze, bardzo mi na tym zależy. Chciałabym się również móc komuś wyżalić. Trzymam mocno kciuki, uda się nam wszystkim, nawet mi!







niedziela, 24 maja 2015

Hejcia


Przepraszam, że się nie odzywałam, ale znowu wyjeżdżałam. Nie mam się czym chwalić, bo zawaliłam po raz kolejny. We wtorek wyjeżdżam na wycieczkę, a tam sami odpowiadamy za posiłki. Postaram się nie jeść nic, ewentualnie 100 kcal dziennie, żeby nauczyciele się nie przywalali. Wrócę w piątek nocą, więc notkę z wynikami wstawię w sobotę rano. Trzymajcie się :*






wtorek, 19 maja 2015

Hejka!


Dzisiaj było super. Głodówka nadal trwa, ciekawe jak długo jeszcze wytrzymam. Ćwiczenia były. Dobra nie zanudzam was już:


Bilans: 


Śniadanie: nic
II Śniadanie: nic
Obiad: nic
Podwieczorek: nic
Kolacja: nic


Podsumowując: 0 kcal <3



Ćwiczenia:


* Godzina amatorskiej siatkówki: około 150 kcal
* 40 minut jazdy rowerem: około 215 kcal


Podsumowując: 365 kcal mniej :)




Szału z tymi ćwiczeniami nie ma, ale jak pisałam w poprzedniej notce, nie chcę się przemęczać podczas głodowania.Damy rade. Czuję, że zaczynam odzyskiwać kontrolę! Jak zawsze trzymam kciuki. :*






poniedziałek, 18 maja 2015

Hej Kochani!


Dzisiaj zaczęłam głodówkę. Nie wiem, kiedy skończę. Poczułam, że muszę coś zrobić, bo zaczęłam tracić kontrolę. Może potrwa do czwartku. Nie chcę nic zapeszać, czas pokaże.



Bilans:

Śniadanie: nic
II Śniadanie: nie
Obiad: nic
Podwieczorek: nic
Kolacja: nic


Podsumowując: 0 kcal :)


Ćwiczenia:

Ogólnie nie powinno się ćwiczyć na głodówce, ale ja się postaram. Był dość męczący wf, tak że nie miałam siły już na nic. Biegałyśmy prawie całą godzinę z przerwami na rzuty do kosza. Masakra.

Ćwiczenia na wf: ~ około 200 (?) kcal
 

Podsumowując: 200 kcal mniej :)





Mogłam więcej ćwiczyć, ale nie chcę się zamęczyć. Wolę mieć dłuższą głodówkę i mało ćwiczeń, niż dużo ruchu i co chwile napady. Jakie jest wasze zdanie o głodówce? Chętnie bym poczytała. Trzymam za was kciuki :* Powodzenia!






czwartek, 14 maja 2015

Hejka!


Dzisiaj nie było pięknie, ale całkiem znośnie. Przyjaciółka kupiła mi loda (Kaktusa) i nie miałam jak jej odmówić, więc zjadła. Wiem, że wymówka słaba. Dobra konkrety:


Bilans:



Śniadanie: 3/4 wafla ryżowego ~ 25 kcal
II Śniadanie: nic
Obiad: Lód Kaktus ~ 64 kcal
Podwieczorek ~ nic
Kolacja: nic


Podsumowując: 89 kcal :)



Ćwiczenia:


Brak. Wiem, wiem, żałosne, ale nie miałam dzisiaj w-f i oglądałam z koleżanką film. Trochę żałuję tego loda, ale myślę, że ilość kalorii jest w porządku. Ostatnio miałam problemy z komputerem, ale teraz notki będą się pojawiać codziennie.


Trzymajcie się chudzinki :* Powodzenia!